dzisiaj miałem ważną olimpiadę we Wrocku i miałem się tam udać autobusem który odjeżdżał o 6:00 z Milicza. Budzik zadzwonił po 4:30, ale w efekcie odkładania wstawania na 5 min co 5 min obudziłem się troszę zapóźno........ - jak popatrzyłem na zegarek była 5:46!!!! zanim się ubrałem i wyciągnołem rowerek z szopy była juz 5:52 a do dworca mam jakieś 3,5km :D mimo wszystko adrenalina tak zadziałała że na dworcu byłem 5:58 :P
a olimpiada to już była porażka - było zostać w łużku
kolejny fart jaki mnie dzisiaj spotkał to to że po 15 rower nadal stał na swoim miejscu - zostawiłem go pod pksem bez żadnego zabezpieczenia - widać w Miliczu mieszkają sami uczciwi ludzie ;) pojechałem więc na zakupy, bo jutro mój wielki dzień - jak wielki on będzie to się okaże już po północy ;)
dodam jeszcze że nie nudziłem się przez okres weekendu świątecznego, mimo braku rowerka przebiegałem ponad 70km - forma jest
Mykam sobie po szosie już od maja 2007r. Wczesniej przez 6 lat jeździłem po bezdrożach rowerkiem górskim, ale teraz to mi się znudziło. Wolę szybkość jazdy i dość intensywny trening. staram się jeździć conajmniej 3-4razy w tygodniu, choć traktuję to lekko. Jeżdżę przecież dla przyjemności, ale największą przyjemność sprawia mocna i szybka jazda, a to wiadomo wymaga poswięcenia i intensywnego treningu.
W roku 2008 przejechałem 11000km, mam nadzieję w tym roku uda mi się dobić do 20000km