Wpisy archiwalne w kategorii

wycieczka/maraton 200-300km

Dystans całkowity:453.02 km (w terenie 10.00 km; 2.21%)
Czas w ruchu:18:28
Średnia prędkość:24.53 km/h
Maksymalna prędkość:51.50 km/h
Suma podjazdów:1601 m
Maks. tętno maksymalne:180 (85 %)
Maks. tętno średnie:147 (70 %)
Suma kalorii:5688 kcal
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:226.51 km i 9h 14m
Więcej statystyk

coraz lepiej

Sobota, 25 kwietnia 2009 · Komentarze(0)
Mój pierwszy górski maraton w tym roku
Dzisiaj wyruszyłem na trasę o 7:00. Miałem startować już o 6:00, ale zaspałem ;/
Trasa: Dobra - Osiecznica - Nowogrodziec - Lubań
spokojnie, bez nerwów. Z samego rańca bylo dość chłodno więc na tym płaskim odcinku miałem srednią 29,07km/h. Następnie: Lubań - Leśna (coraz cieplej) - Świecie - Gryfów. z Gryfowa miałem jechać na Lwówek, a stamtąd przez Wleń na Jelenią G., ale myślę że postapiłem dośc rozsądnie rezygnując z tego i wybierajac krutszą traskę. Nie czułem się na siłach walnąć tyle km dzisiaj, Tymbardziej że w Legnicy nie mogłem byc później jak o 15.
Z Gryfowa przez Olesznę Podgórską, Lubomierz, Wojciechów - Maciejowiec dojechałem do Pilichowic gdzie na zaporze zrobilem pierwszy postój. Wcżąchnołem dwie wcześniej przygotowane kanapeczki z dżemem i ruszyłem dalej.
Pilichowice - Siedlęcin - Jelenia Góra. No. do tego miejsca nie bylo aż tak trudno. Teraz czekała mnie wspinaczka na Kapelę. ;/ Nie czulem się dzisiaj na siach by podjechac dzisiaj to na maxa. Tymbardziej że w tym roku jeszcze nie wyrobiłem sobie "podjazdowej formy" ;). Wrzucilem więc najnizszy bieg i powolutku 14-18km/h domłynkowałem pod górkę. Z górki nie było zbyt przyjemnie. Mimo że można tam 8 paczek sunąc spokojnie, to dzisiejszy dzie byl koeljnym z tych wiatrzystych. Ze wschodu wialo na serio mocno. Tak że jadąc okolo 50km/h czulem takie opoty jakby to bylo conajmniej ponad 70. Po zjeździe ruszyłem dalej:
Stara Kraśnica - Pomocno - Bogaczów - Męcinka - Slup - Legnica.
Ten etap byl najtrudniejszy dla mnie. Po 1.-wiatr, po 2.-gówniana droga, po 3.-na 100% nie zajadę do 15 do legnicy.
Poszedłem więc w trupa, nie popijając już, nie patrząc na mapę. Do końca życia chyba zapamiętam zjazd z Pomocna do Bogaczowa. 45-48km/h, po wąskiej, nierównej asfaltówce, na zaktach piach - dużo piachu. Masakra! Na jednym z zakrętów otarlem się o śmierć..... a raczej o drzewo. Nie moglem hamować na maksa za względu na piasek. Zakręt miał ponad 90stopni był bardzo wynoszący. Hamowałem nogami a łokciem otarłem się o świerka..... Nigdy więcej takich atrakcji ;/
Do Legnicy dojechałem 14:55, a na miejsce spotkania rozpoczynającego nowy pielgrzymkowy sezon rowerowy spóźniłem się 15min.
Na miejsc najadłem się porządnie, napiłem i po mszy o 18:15 ruszylem do Bolesławca. I tutaj życie mnie nagrodzilo :D 55km i ciągle wiaterek w plecy. Ocinek ten przejechałem w zaledwie 1h 45min. z czego 50km do boleslawca ze średnią 35,5km/h

mam nadzieję że kolega Platon się nie obrazi że przegoniłem go dzisiaj zaledwie 4km.

na mapce wygląda to tak:
http://gpsies.com/map.do?fileId=kwocgpwjsrzydqef

Zimno!!! Brrrrrr. Daj pan spokój

Środa, 31 grudnia 2008 · Komentarze(7)
Zimno!!! Brrrrrr. Daj pan spokój. Kto jeździ po ciemku w taki mróz.....
Trasa:
Bolesławiec - Krępnica - Dąbrowa - Nowa Wieś Kraśnicka - Kraśnik - Kruszyn - Łaziska - Stare Jaroszowice (pierwsza ładna górecka na trasie, może ma z 600m ale daje ładnie) - Nowe Jaroszowice (druga ładnitka górecka, juz tak nie daje ale ma troszkę ponad 1km) - Kraszowice (kolejna górecka, jutro wklęję zdjęcie) - Ocice - Nowogrodziec - Zebrzydowa - Osiecznica - Bolesławiec
I tak sobie mykałem 3 rundki ;P
bez pulsometra. Vmax=55 i więcej nie chciałem choć mogłem. Za zimno na szybkie jeżdżenie
Ogólnie to nie jestem z siebie zadowolony, bo jeszcze przed wyjazdem mówiłem że poniżej 300km to nie zchodzę z rowera, ale na pierwszej rundce miałem kraksę.....
W miejscowości Zebrzydowa jest takie śmieszne skrzyżowanie świetlne, gdzie to światła się przełączają gdy fotokomórka wychwyci nadjeżdżający pojazd. A że rowerów nie wychwyca to już inna sprawa. I sobie stałem dość długo tam, aż stanoł za mną samochód po brzegi wypełniony debilami. Bo jak nazwać kogoś kto wychyla się przez okno i odpala w twoim kierunku petardę......;/ Więc wywaliłem rowerem szybko do przodu. Za skrzyżowaniem leciałem już ze 40km/h - no właśnie leciałem....... bo tak ze 100m za skrzyżowaniem była dziureczka w drodze. Taka że jak weszłem do niej nogą to kostki nie było widać....... No to przeleciałem sobie w stylu Małysza nad rowerem przypierdzielając kaskiem o jezdnię. O Boże jak ja Ci dziękuje że jeżdżę w kasku. Po krótkich oględzinach okazało się że na szczęście rower jest cały ;D i nadaje się do dalszej jazdy. Tylko ze mną było trochę gorzej. Zdarłem sobie kawał skóry z przedramienia i z uda. Teraz jak pisze to lewej ręki nie mogę w ramieniu zjąć bardziej jak 90stopni.......
Ale nic.... dojechałem do domu, zabandażowałeł rekę i pojechałem dalej. Ale na 3 orążeniu ręka zaczeła mi okropnie cierpnąć, więc postnowiłem po północy zjechać do domu.
Ehhh.... a miało być tak pięknie....
Ale nic chociaż te pierwsze w tym roku 200 jest.
Kategoria: Nie przypisana.