Dobra - Bolesławiec - Rakowice - Otok - Kraszowice - Stare Jaroszowice - Łaziska - Bolesławiec - Dobra pagorkowato Vmax na płaskim wyciągnołem :D Bez żadnego tira czy innej pomocy - ruszając w Bolcu ze skrzyżowania jakiegoś takiego dziwnego powera dostałem że grzałem aż mi się przełożenia skończyły ;p
Dobra - Osieczów - Tomisław - Nowa Wieś -(autostrada)- Krępnica - Bolesławice - Bolesławiec - Dobra fajnie się jeździ autostradą ;P 12m jezdni tylko dla mnie, idealna nawierzchnia i wiatr w plecy. Mimo to słabo. Zimno było
Koniec technikum, koniec matur, wreszcie nadszedł czas nieograniczonego czasu który można spędzić tylko z ukochanym rowerkiem na oraniu asfaltu. Tymbardziej że rodzice wyjechali na wakacje i do końca miesiąca ich nie będzie tak więc nikt nie będzie narzekał że wyjeżdżam z domu o 6 rano w krótkich spodenkach i wracam po 22. Że budzę się niespodziewanie około pólnocy z niepowstrzymaną chęcią pojeżdżenia rowerkiem po miescie ;) achhhh, już czuję smak tej nadchodzącej przygody, tych zgonów po drodze, kryzysów podczas których człowiek ma ochotę walnąć się w rów i przespać kilka godzin, ale z obawy na złomiarzy jedzie dalej. Wreszcie będe mógł wjechać na Stóg Izerski, przełęcz Wiesciszoską, Okole, Orlinek, Zakręt Śmierci ze Świeradowa. Codziennie będę mógł zaliczać Kapelę (widokową) - byle tylko pogoda dopisywało i siły woli nie brakowało.
Dzisiaj chciałem walnąć ze stówkę, ale od samego początku tętno jakoś mi szalało. Pod górkę od stadionu w stronę Złotoryi tętno skakało niesamowicie i miałem wrażenie że serce za chwilkę mi wyskoczy, więc wiedziałem że noga dzisiaj nie będzie mi podawać. Czym tu się dziwić jak przez około 10 dni ze wzgędu na maturki nie jeździłem. Postanowiłem więc zrobić sobie spokojną przejażdżkę przy bardzo mocnym wchodnim wmordewiatrze. Trasa: Dobra - Bolesławiec - Łaziska - Wartowice - Warta Bolesławiecka - Tomaszów B-cki - Kraśnik - Dąbrowa - Krępnica - Bolesławice - Bolesławiec - os. Kwiatowe - Dobra
przy okazji miałem okazję wypróbować swoje nowe siodełko - wąskie i bardzo twarde z wgłębieniem. Na 45km super, ale wszystko się okaże jak walnę jakąś dwu-setkę. Stare siodło było bardzo miękkie, szerokie i zrobione z gabki która jak nasiąkneła wądą to schła dobre 3 dni. Teraz to moge bez obawy wybrać się na trening nawet podczas deszczu ;)
z ciekawości zważyłem się przed treningiem i po nim. przed - 61kg po -61,5kg - ciekawe, nic nie piłem, nie jadłem po treningu a więcej ważę - chyba muszę wagę wymienić
w progu, czyli powyżej 85% swojego HRmax jechałem 57min - tys ładnie
tętno spoczynkowe przed treningiem - 48-55ud/min po treningu - 73-78ud/min
Nie miałem zamiaru dzisiaj się nigdzie wybierać, ale jako że przed 15 wskoczyło na niebo zajebiaszcze słońce, to się przemogłem. chmurki co prawda zbierały się, ale miałem nadzieję że na żadną z nich sie nie nadzieję. Szybko się ubrałem i hop na rowerek. Miałem zamiar zrobić płaskie cóś tam do Sulmierzyc, ale jadąc w stronę Zgnilicza i czując dość mocny wiatr stwierdziłem że nie jest to dobry pomysł. Postanowiłem więc skręcić na Wierzchowice i powtórzyć tą pętelkę co wczoraj. Dzisiaj już jechało mi się 'elagancko', tak że góreckę tą podjechałem nie zwalniając poniżej 28km/h, a na samym końcu już prędkość była istnie szerszeniowata bo 36km/h O_________O Jednak w Wierzchowicach zauważylem że przede mną kłębią się niezbyt miłe chumrki burzowe, to skręciłem na Świebodzice, a przed tą wioską na Czarnogoźcice. Miałem już wracać, ale przemogłem się i jeszcze raz podjechałem pod Wierzchowice. W połowie drogi zaczął mnie gonić jakiś glupi kudel, więc znowu wiazd pod góreckę był udany. Piesek dziwny i głupi bo gonił mnie przez dobre 0,5km :D Z Wierzchowic skręciłem na Czatkowice i tu już rozpoczął się koszmar ;/. Na początku delikatnie, póxniej coraz mocniej zaczelo padać, aż w końcu luneło na całego. Po 2 min jazdy już byłem cały przemoczony. Jeszcze odbiłem w dość ciekawą dróżkę do Milicza przez Wąbnice. Z milicza to naprawdę zajebiaszczy podjazd - bite 5km non stop pod górkę i dużo cięższe od Wierchowic. Tyle tylko że tak masakrycznie dziurawa jest ta droga że jazda 30km/h to samobójstwo.
Jakoś dojachałem do Zgnilicza, później do domku. Cały przemoczony, ułocony jak po jakimśtrudnim przełaju, ale nie powiem - fajnie było :D
Po szkole. samego treningu wyszło 33km w 1h 10min na początku ostro, przez 10km 33-35 bo wiało mi w plecy :P jadąc z Milicza na Sulierzyce. Później skręciłem na Trzebicko i w Trzebicku pod kosciułkiem myślałem że płuca wypluję ;/
Dajej niby jest troszkę z górki, ale po chwili jest kolejny podjazd z mocnym, porywistym, bocznym wiatrem. Później zjechałem do Cieszkowa i główną drogą wróciłem do Milicza. Myślałem że podmucha mi teraz trochę w plecy a tu d%^&. Do Milicza wolniutko dojechałem a w Mieście wyłączyłem licznik. wracając do domu zauważyłem cudowny zachodzik słońca, więc musiałem go sfotografować. Tak więc te 2km w terenie jechałem przez jakieś błotniste łaki by zobaczyć to:
Mykam sobie po szosie już od maja 2007r. Wczesniej przez 6 lat jeździłem po bezdrożach rowerkiem górskim, ale teraz to mi się znudziło. Wolę szybkość jazdy i dość intensywny trening. staram się jeździć conajmniej 3-4razy w tygodniu, choć traktuję to lekko. Jeżdżę przecież dla przyjemności, ale największą przyjemność sprawia mocna i szybka jazda, a to wiadomo wymaga poswięcenia i intensywnego treningu.
W roku 2008 przejechałem 11000km, mam nadzieję w tym roku uda mi się dobić do 20000km