deszczowo
Niedziela, 15 marca 2009
· Komentarze(1)
Kategoria trening do 50km
Nie miałem zamiaru dzisiaj się nigdzie wybierać, ale jako że przed 15 wskoczyło na niebo zajebiaszcze słońce, to się przemogłem. chmurki co prawda zbierały się, ale miałem nadzieję że na żadną z nich sie nie nadzieję. Szybko się ubrałem i hop na rowerek. Miałem zamiar zrobić płaskie cóś tam do Sulmierzyc, ale jadąc w stronę Zgnilicza i czując dość mocny wiatr stwierdziłem że nie jest to dobry pomysł. Postanowiłem więc skręcić na Wierzchowice i powtórzyć tą pętelkę co wczoraj. Dzisiaj już jechało mi się 'elagancko', tak że góreckę tą podjechałem nie zwalniając poniżej 28km/h, a na samym końcu już prędkość była istnie szerszeniowata bo 36km/h O_________O
Jednak w Wierzchowicach zauważylem że przede mną kłębią się niezbyt miłe chumrki burzowe, to skręciłem na Świebodzice, a przed tą wioską na Czarnogoźcice. Miałem już wracać, ale przemogłem się i jeszcze raz podjechałem pod Wierzchowice. W połowie drogi zaczął mnie gonić jakiś glupi kudel, więc znowu wiazd pod góreckę był udany. Piesek dziwny i głupi bo gonił mnie przez dobre 0,5km :D
Z Wierzchowic skręciłem na Czatkowice i tu już rozpoczął się koszmar ;/. Na początku delikatnie, póxniej coraz mocniej zaczelo padać, aż w końcu luneło na całego. Po 2 min jazdy już byłem cały przemoczony. Jeszcze odbiłem w dość ciekawą dróżkę do Milicza przez Wąbnice. Z milicza to naprawdę zajebiaszczy podjazd - bite 5km non stop pod górkę i dużo cięższe od Wierchowic. Tyle tylko że tak masakrycznie dziurawa jest ta droga że jazda 30km/h to samobójstwo.
Jakoś dojachałem do Zgnilicza, później do domku. Cały przemoczony, ułocony jak po jakimśtrudnim przełaju, ale nie powiem - fajnie było :D
Jednak w Wierzchowicach zauważylem że przede mną kłębią się niezbyt miłe chumrki burzowe, to skręciłem na Świebodzice, a przed tą wioską na Czarnogoźcice. Miałem już wracać, ale przemogłem się i jeszcze raz podjechałem pod Wierzchowice. W połowie drogi zaczął mnie gonić jakiś glupi kudel, więc znowu wiazd pod góreckę był udany. Piesek dziwny i głupi bo gonił mnie przez dobre 0,5km :D
Z Wierzchowic skręciłem na Czatkowice i tu już rozpoczął się koszmar ;/. Na początku delikatnie, póxniej coraz mocniej zaczelo padać, aż w końcu luneło na całego. Po 2 min jazdy już byłem cały przemoczony. Jeszcze odbiłem w dość ciekawą dróżkę do Milicza przez Wąbnice. Z milicza to naprawdę zajebiaszczy podjazd - bite 5km non stop pod górkę i dużo cięższe od Wierchowic. Tyle tylko że tak masakrycznie dziurawa jest ta droga że jazda 30km/h to samobójstwo.
Jakoś dojachałem do Zgnilicza, później do domku. Cały przemoczony, ułocony jak po jakimśtrudnim przełaju, ale nie powiem - fajnie było :D