Dobra - Bolesławiec - Suszki - Lwówek Śl - Łupki - Klecza - góra Wietrznin - Radomice - Łupki - Lwówek Śl - Brunów - Chmielno - Stare Jaroszowice - Bolesławiec - Dobra Chciałem na chwilę oderwać się od nauki (maturki) Chwila ta jednak lekko się 'wydlużyła' Bardzo byłem ciekaw jak wygląda podjazd z Łupek przez Kleczę na górę wietrznin który miałem okazję zaliczyć na piechotę w zimie.
Pierwsze 700m to całkiem przyjemny kawałek asfaltu o srednim nachyleniu około 10%. Później jest 200m zjadu - kawałek idealny by zmniejszyć lekko przelożenie bo za chwile zaczyna sie kolejne 700m podjazdu o tym razem znacznie cięższym nachyleniu. Po tym kawalku jest jeszcze kilkudziesięciometrowe wyplaszczenie i około 250m mocnej gorki. Następny kilkometr spokojnie prowadzi do Kleczy a za wioską skręcając w lewo jest dwu kilometrowy podjazd o nachyleniu około 6-7% pod sam Wietrznin. Ja się na początku troche zamotałem i zamiast w Kleczy skęcić w lewo to pojechałem prosto. Nie żałuję bo trafiłem na około 350m asfaltu o nachyleniu około 30%, po tym około 50m takiego nachylenia że jachać sie nie dało :P, a później już tylko 200m lekkiego podjazdu - całkiem ciekawy kawałeczek drogi :P
Dzisiaj od samego rana byłem troszkę osłabiony, tętno nie chciało mi zaszaleć i nogi po wczoraj troszku bolały, więc zdecydowałem się na wolniutką i spokojną jazdę. Planowałem zobić 50-60km, ale po drodze coś mnie skusiło na dłuższą trasę. Trasa: Świętoszyn - Milicz - Sulmierzyce - Krotoszyn - Zduny - Kobylin - Jutrosin - Szkaradowo - Milicz - Świętoszyn Słonce niby nie dawało tak mocno jak wczoraj, a jednak długi rękaw bluzy nie był dobrym rozwiązaniem. Upociłem się nieźle. wiało - momentami dość mocno, ale nie unieprzyjemniało mi to jazdy
Dwa okrążenia na trasie: Milicz - Wierzchowice - Krośnice - Pierstnica - Gęslica - Lasowice - Milicz. Wczesniejszy dojazd i powrót jako rozgrzewka i rozjazd. Sam się dziwię ostatnimi czasy swojemu organizmowi. Podczas rozgrzewki śr=28km/h, a podczas rozjazdu 30km/h ;) Pierwsze okrążenie ostro i dość szybko. Na drugim już typowo objętościowo. Świetna pogoda, śpiew ptaków - poprostu piknie. Gdyby tylko nie ten północno - wschodni wiatr to już było by super.
Calutki tydzień chorowałem, wczoraj wkurzony juz ta sytuacją (słońce siedzi a ja w domu pod kołdrą) sięgnołem po ostatnia deskę ratunku czyli czosnek. Tak mi tentno podskoczyło że leżąc miałem ponad 160 :D Ale choróbsko dzisiaj jak ręką odjął ;). Pozostał tylko lekki katarek, więc fru na rowerek po szkole. A że dzisiaj kończyłem lekcje dość wcześnie bo o 12 to miałem dużo czasu by powygrzewać kości ;) Miałem zamiar walnąć ze 120km, ale że wyglodniały byłem to juz podczas rozgrzewki osiągnołem dzisiejsze Vmax, ale o tym później. zarzuciłem na siebie krótkie spodenki, koszulkę i bluzę letnią. A że jestem straszny zmarźluch to się bałem czy aby nie zmarznę. A jednak narzuciłem od początku takie tępo że bluzę na każdej górce rozpinalem, a po nogach ciekl pot ;P. A górek na mojej trasie było parę. Pojechałem, więc tak: Świętoszyn - Milicz - Wąbnice - Wierzchowice - Czarnogoździce - Świebodów - Czarnogoździce - Wierzchowice - Krośnice - Żeleźniki - Goszcz - Żeleźniki - Krośnice - Wierzchowice - Milicz - Świętoszyn. Rozgrzewka skonczyła się niecałem 300m od domu gdy uslyszałem jadący jakieś 400m przede mną ciagnik. A że nie było to bele jaki ciągnik to dogoniłem go dopiero po 2km. I tak se jadę za samiutką przyczepa i myślę glupio: "co ja tam się będę wlekł za nim 36km/h" :D. No i to byla moja rozgrzewka :P Z milicza ruszyłem na Wierzchowice, ale przez Wąbnice. Zaiste to najdziurawsza droga koło Milicza jaką znam, ale warta odwiedzenia bo przez prawie 2,5km jest pod górke i to tak calkiem miło jak na okolice Zgnilicza. Asfalt spełnia wymogi obowiązujace w Sudetach ;)..... jedyne co wkurza to to że co jakieś 100m trzeba sprawdzać czy bidony nadal z nami jadą.... no i zjeżdząjac tematędy trzeba mocno zaciskaś zęby by je dowieść do domu ;P Później to sobie zaliczylem 3 razy wierzchowice i dwa razy fajny podjazd koło Czarnogoździc i ruszyłem na Goszcz. Czyli od Krośnic miałem piekny płaski kawałek asfaltu a w Nowej Wsi Goszczańskiej kolejny przyjemny podjazd. Jeszcze nigdy nie wjechałem pod niego nie zchodząc poniżej 30km/h. do dzis :P spowrotem już nie było tak pięknie, bo męczył mocny boczny a lekki odmordowy wiaterek, ale za to dzięki niemu ładnie się opaliłem ;). Za Żeleźnikami pożegnałem prędkości ponad 33km/h i skupiłem się na "bele by dojechać do domu" ;P Wierzchowice po raz 4 to już były Alpejskie Wierzchowice, a 22km/h na liczyniku to było niezłe osiągnięcie ;P. Zjeżdżając znowu się rozszalałem i do Milicza całkiem nieźle orałem asfalt. :p
W Miliczu koło lwa spotkałem się z Krzyśkiem z Krotka. Planowałem spokojny trenig, ale od samego początku coś mi nie szło. Serca dawało na wysokich obrotach, ale cialo nie specjalnie. Najpierw podjechalismy pod Wierzchowice. Wolno i spokojnie jak nigdy. Dalej w stronę Bukowic po chwili skręcając na Łazy i podjeżdżając pod Górę Gęslicę. Ciekawy podjazd bo nie jest nonstop pod górkę a mimo to robi swoje i jest dość długi - według mnie to najlepsza górka w okolicy, o niebo lepsza od Wierzchowic czy Cerkwicy. Ruch prawie zerowy, idealny asfalt i miejscami śnieg na asfalcie. Dalej pojechalismy na Lasowice, a z tamtąd już krajówką do Milicza. Za lasowicami też malutka i przyjemna górka - ale tutaj już więcej samochodów i kierowcy upierdliwi. Zjeżdząjąc z LAsowic mała sesja zdjęciowa :D.
Na początku przed wyjazdem planowałem zrobić dwa takie kółka, ale po podjechaniu wierzchowic wątpiłem czy będę w stanie. Mimo to wjeżdżając do Milicza wiedziałem że bez drugiej pętelki sie nie obędzie :D. Drugie okrążenie za to było juz porządniejsze. Czasowo wyszło tylko 5min szybciej, ale jakoś bardziej się czuło ten wiatr we wlosach.
Ogólnie każde okrążenia miało po 27km. Piersze pokonalismy w 1h 05min, a drugie w równiutką godzinkę.
Trasa: Najpierw do Milicza, do sklepu po zapasy jedzenia (4 grzesie i 2 marsy), potem w stronę Krotoszyna by przed Cieszkowem spotkać się z kolegą Krzyskiem 'kris91'. Razem pojechaliśmy do Milicza przez Biadaszkę, Trzebicko i Godnowę. Z Milicza pojechalismy do Czatkowic przez Rudę i Grabownicę by za Cztkowicami zaliczyć przyjemną 'pochyłość' przed Wierzchowicami. Z Wierzchowic na Świebodów by odbić przed wioską na Czarnogoździce i podjechać tamtejszą górkę. Następnie do Wierzchowic, spowrotem na Czarnogoździce - Świebodów - Czarnogoździce, no i do Milicza. Do końca tej wiochy odprowadziłem Krzyśka i zawróciłem do domku.
Co do pogody: miałem się dzisiaj nigdzie nie ruszać bo coś mnie przeziębienie łapie, ale jak przed 13godziną poczułem to ciepełko na dworze to nie potrafiłem się powstrzymać. Wiatr wiał raczej od zachodu, ale nie był specjalnie uciążliwy.
nigdy więcej nie zobię takie głędu by nie zabrac ze sobą żadnej kasy na żarcie. Spotkałem się w Miliczu z kolegą Krzyskiem z Krotoszyna, a następnie pojechalismy 18-stką do Trzebnicy. spokojnie 26-30km/h czyli typowo pode mnie ;) W Trzebnicy dołączyło do nas trzech szosowych wymiataczy z Wrocławia. Z stolicy Kocich Gór pojechaliśmy trasa zbliżającego się wielkimi krokami TMR. Po około 10km zdalem sobie sprawę że jestem wycieńczony, no i okropnie głodny. Przt sobie mialem tylko trzy kotleciki mielone :P które zjadłem w Osieku i które miały mi juz wystaczyć do końca. Od Rudy Żmigrodzkie koledzy wlekli się ze mną 23km/h. Proponowałem im by mnie zostawili i pojechali swoim tępem, ale jednak byli bardzo hmmm "honorowi" (? czy jak to inaczej nazwać) i doprowadzili mnie do samego końca. Dzięki koledzy. Oby do następnrgo razu! Trzeba się wziąć za siebie i ostro trenować by w przyszlości uniknąć podobnych kryzysów
Wychodzi na to że największą 'chorobą zawodową' wśród Polskich kolarzy obok chorób kolan jest choroba wibracyjna :) od naszych kochanych dróg Dzisiaj Traska: Świętoszyn - Sułów - Łąki lasem do Rudy Żmigrodzkiej - Osiek - Żmigród - Radziądz - Niezgoda - Łąki - Sułów - Świętoszyn Lekko się odwodniłem o do Radziądza juz zdychałem. Gdybym zabral ze soba jakąs kasę to było by może nawet 28km/h
Mykam sobie po szosie już od maja 2007r. Wczesniej przez 6 lat jeździłem po bezdrożach rowerkiem górskim, ale teraz to mi się znudziło. Wolę szybkość jazdy i dość intensywny trening. staram się jeździć conajmniej 3-4razy w tygodniu, choć traktuję to lekko. Jeżdżę przecież dla przyjemności, ale największą przyjemność sprawia mocna i szybka jazda, a to wiadomo wymaga poswięcenia i intensywnego treningu.
W roku 2008 przejechałem 11000km, mam nadzieję w tym roku uda mi się dobić do 20000km