Wpisy archiwalne w kategorii

"maratonik" >300km

Dystans całkowity:661.86 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:59
Średnia prędkość:24.53 km/h
Maksymalna prędkość:46.80 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:330.93 km i 13h 29m
Więcej statystyk

pielgrzymka

Sobota, 8 sierpnia 2009 · Komentarze(0)
dwuosobaowa, dwudniowa, weekendowa pielgrzymka na Jasną Górę. W sobote jechaliśmy, a dzisiaj czyli w niedzielę odpoczywaliśmy. Powróciliśmy autobusem.
Trasa:
Bolesławiec - Chojnów - Legnica - Ujazd Górny - Kostomłoty - Kąty Wrocławskie - Gaj Oławski - Brzeg - Popielowice - Dobrzeń Wielki - Kup - Jełowa - Brynica - Olesno - Przystajń - Częstochowa

Wyjechaliśmy już z samego rana. Przed 6 grzaliśmy juz dość ostro za Bolesławcem. Musiałem hamować kolegę bo 35-38km/h jak na rozgrzewkę to chyba zdeczka za dużo ;0
O 7:10 byliśmy już za Legnicą. Tempo było całkiem ostre i w Ujeździe zatrzymaliśmy się na cy minuty uzupełnić płyny. Kolejny już dłuyższy postój, bo około 10min był za Kontami Wrocławskimi (jutro będą zdjęcia). Do Gaju Oławskiego nadal z licznika rzadko mieliśmy prędkości mniejsze niż 30km/h. Za GAjem zaczeło jednak dość mocno wmordewiać, więc jechaliśmy już nieco wolniej z częstymi zmianami (wcześniej ja jechałem na kole kolegi bo jest znacznie mocniejszy ode mnie).
Mimo wiatru w Brzegu po 150km jazdy mieliśmy czas 4h40min ;). W brzegu obiadek i naleśniczki. Niby coś tam zjadłem, ale sił więcej nie poczułem. Jechałem już dalej na skraju zmęczenia. Za Dobrzeniem opadłem już zupelnie z sił i jechaliśmy 22-23km. TAk sie zapatrzeliśmy w asfalt że nie zjechaliśmy na ścieżkę rowerową, a później to już nam się nie chciało. Przed wioską Kup, zatrzymała nas policja kochana pod zarzutem jazdy obok siebie po głównej drodze wzdłuż drogi rowerowej ( :) ) Milutko ;) Puścili nas jednak gdy usłyszeli że jedziemy z Bolesławca, mamy już ponad 200km w nogach i planujemy jeszcze setke dzisiaj walnąć ;)

Dalej za Kupem (kupą może - ludzie to mają pomysly na nazwy :P ) zatrzymaliśmy się w lasku i poleżeliśmy dłuższą chwilkę ;) - to już był totalny kryzys. W Bynicy zjedliśmy podwieczorek - godzina 17. Do Olesna nawet nie wiem jak się doczłapaliśmy, ale w Oleśnie, na 50km przed celem dostaliśmy jakieś takiego cudownego powera. Zrobiło się już lekko chłodniej i przestało wiać. Tak ze do Truskolasów ja jechałem pierwszy prędkościami 29-33km/h, a od Truskolasów do Częstochowy prowadził kolega 33-35km/h. W Gorzelni przed samym miastem przyśpieszyliśmy do około 40km/h i nie wiadomo skąd grzaliśmy tak już do samego końca - widać siła woli i Ktoś u góry tu pomógł ;)


Planołem wracać w niedzielę rowerkiem. Ale uznaliśmy że wyjazd znowu o 6 i wystawienie się na ostre słońce nie było by mądrym posunięciem. A po za tym przyjechaliśmy z intencjami, a nie na maraton ;)

no!

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · Komentarze(7)
Mogło być dużo lepiej gdyby tak nie wiało, a wiało na prawdę mocno.
Obudziłem się w sobotę po 22, uszykowałem kanapki, 1,5l carbo, spakowałem plecak (zestaw map, klucze, dętka, zapasowe spodnie), zaparzyłem herbatkę i zjadłem opakowanie nesquika.
23:45 - napompowałem oponki na maxa, sprawdziłem oświetlenie i 00:00:01 ruszyłem przed siebie.
Trasa: Świętoszyn - Milicz - Lasowice - Dobroszyce - Oleśnica - Bierutów - Namysłów - Wołczyn - Kluczbork - Olesno - Częstochowa
Po 20min jazdy na górce przed Lasowicami zjechałem z b. wysokiego asfalty na gruby szuter wskutek czego urwałem sobie wentyl. w 10 min uwinąłem się z zmianą dętki i ruszyłem dalej. Teraz tylko już uważałem na co wjeżdżam i już powyżej 25km/h się nie rozpędzałem jak nie widziałem dobrze asfaltu. Nie miałem więcej zapasowych dętek ;/ Jakbym gdzieś złapał kapcia to musiałbym zaiwaniać na piechotę.
O 2:02 byłem w Oleśnicy, o 2:36 w Bierutowie; o 3:26 wjechałem w NAmysłowie na Krajową bodajże 46 do Kluczborka (albo 42 - już nie pamiętam), a po 5 wyjeżdżałem z Kluczborka. Za miastem sunąłem krajową 11 i o tej godzinie ruch był bardzo mały - dlatego zdecydowałem się na wyjazd tak rano.
Po kilkunastu km jazdy tą trasą zatrzymałem się na pierwszy postój - w lesie. 15min z czego 8 min snu by wytworzyć trochę melatoniny i przestać wreszcie ziewać :P
Dalej dojechałem do Olesna a tam już zaczął się mój koszmar - jazda z silnym wmordewiatrem. O ile od samego wyjazdu wiało dość mocno i wiaterek ten był mrożny, to ten od Olesna był gorący, suchy i zajebiaszczo mocny. Przez te 55km do Częstochowy średnio co 3-4km zastanawiałem się czy może by nie zawrócić. We wiosce Przystajń dopadł mnie taki kryzys że już zawróciłem w stronę domku. Opamiętałem się dopiero po jakiś 3km - przecież od samego początku moim głównym celem była Jasna Góra. NIe przejechanie 500km, ale taka jedno dniowa pielgrzymka. Zawróciłem więc w kierunku Cz-wy i od tamtej pory jechało mi się jakoś tak łatwiej.

Niestety nie mogłem tam wjechać na samą JG, ponieważ był jakiś zjazd motocyklistów i było ich tak ochocho a nawet więcej że całe miasto byłoprzez nich ablokowane. Tak że pokręciłem się 3 godzinki po mieście, najpierw szukając BZ, a później jakiegoś rowerowego (niestety w niedzielę wszystko jest pozamykane) i zawróciłem spowrotem w kierunku Olesna. Teraz mialem wiatr w plecy ale moje prędkości już by6ły dość niskie bo byłem strasznie przemęczony tak, że postanowiłem z tego miasta wracać już do domu pociągiem. Po za tym i tak już nie miałem zapasowej dętki i bałem się tak wracać. Z Olesna do następnego miasta na trasie (Brzeg) miałem ponad 80km, więc jeśli bym złapał kapcia po drodze to miałbym niezły problem. Tak więc z Olesna dojechałem do Wrocka, z tamtąd do Legnicy, a z legnicy już niestety musiałem kontynuować podróż rowerem bo do Bolca żadnych pociągów tego dnia nie było.
Trasę Legnica - Bolesławiec przejechałem spokojnie w 2h 15min (55km)
razem wyszło tego tylko tyle ile wyszło, a ja się zmęczyłem jakbym zrobił co naj mniej ze 100km więcej. Ciężko uwierzyć jak wiatr potrafi człowiekowi zniszczyć wycieczkę. :(