ufff
Bolesławiec - Lwówek Śl - Płóczki - Gradówek - Niwnice - Gościszów - Wolbromów - Ubocze - Gryfów Śląski - Złotniki Lubańskie - Czocha - Leśna - Świecie - Giełbutów - Brzeziniec - Mirsk - Świeradów Zdrój - Szklarska Poręba - Piechowice - Michałowice - Jagniątków - Sosnówka - Karpacz - Mysłakowice - Jelenia Góra - Podgórki - Lubiechowa - Sokołowiec - Pielgrzymka - Zagrodno - Bolesławiec
z domku wyjechałem przed 6 rano. Z kumplem spotkalismy się po 6. Do Lwówka szło spokojnie jeśli mozna nazwać spokojną jazdę z Piotrkiem. Facet ma ostro pary w nogach i nowiutki rowerek. Za Wolbromowem mój złom nawalił pierwszy raz: linka przedniej przezutki się urwała i nie mogłem wrzucić dużej tarczy na której tak świetnie zawsze mi się podjeżdzało. Dalej było znowu milutko. W Świeradowie dłuższy postój: 15min. Jakis tam wyścig sie odbywał na mtb, a my pojechaliśmy dalej. Podjazd pod zakręt śmieci dał w kość już mocno. Pierwsza połowa to całkiem ostra górka a później już spokojnie można kręcić około 30km/h. Na zakręcie śmierci kolejne 15min odpoczynku. Najbardziej dał mi w kość kolejny podjazd do Michalowic z Piechowic. Od tego czasu już byłem jakis taki przybity. Do Karpacza było jeszcze gorzej 12-14km/h pod góre i przez kapracz wyprzedzaliśmy samochody jadące 50km/h ;D - fajne uczucie. Kolega choć mocny to w Karpaczu juz wymiekł i nie chciał komtynuować naszej planowanej trasy. Namówiłem go ostatecznie by nie wracać przez Wleń, a pojechać na Podgórki na przełęcz Widok. Ciężko mi było, ale zgodził się. Wyszło na to że on podjechał tam ze średnią około 25km/h a ja turlałem się 10km/h i odpoczywałem po drodze 3 razy ;/ - masakra. W lubiechowej do bidonu wlałem zamiast wody mleko i miałem natychmiastowy efekt. Do domu nie zchodzilo mi 30km/h mimo że byłem już nieźle wypalony.
Przepraszam za wszelkie błędy, ale jestem tak zmęczony że nie mam sily zastanawiać się nad sensem tego co piszę ;)