Trasa: Dobra - Bc - Złotoryja - Chojnów - Chocianów - Gromadka - Krzyżowa - Bc - Dobra Do Zlotoryji wiaterek w plecy więc średnia wyszła świetna. Do Chojnowa także źle nie było. Z chojnowa do Białej pod górkę kryzys, ale za Rokitkami znowu grzałem przed siebie jak szalony. W chocianowie skończyła mi się woda, a że już późno było to otwarty sklep znalazłem dopiero w Krzyżowej. Gdybym miał wodę cały czas to myślę że wyrobiłbym się w 3h 30min. W Krasniku zaliczyłem niemiły lot nad kierownicą ale nic na szczęście mi się nie stało. Trochę jeszcze boli mnie kostka, ale mogło być dużo gorzej bo wywaliłem się przy około 40km/h. Mimo wszystko i tak jestem zadowolony z tego wyjazdu.
Pogoda nie zaciekawa. Caly dzień, z krótkimi przerwami padało. Po 19 wyjechałem, ale po kilku km musiałem uciekać przed burzą. Trasa: Dobra - Bc - Dobra - Osieczów - Bc - Dobra. Jechałem spokojnie bo przy ponad 30km/h woda spod kół chlapała po twarzy :P Zimno i nieprzyjemnie. Czy to już jesień?
Dzisiaj udało mi się wyrwać z domu już o 18. Najpierw jednak musiałem odwiedzić kuzynkę, a następnie babcię w Bolesławcu. Z tamtąd ruszyłem w trasę: Bc - Bożejowice - Rakowice - Otok - Kraszowice - Suszki - Włodzice (i tu chciałem jechać na Nową ale pomyliłem drogi i kilkaset m jechałem polną dróżką 14km/h) - Kraszowice - Jaroszewice Nowe i Stare - Bc - Dobra. Z Kraszowic do Jaroszewic Nowych pokonałem z cudowną średnią ponad 30km/h (specjalnie sobie zmierzyłem) najtrudniejszy według mnie podjazd w okolicy. Czyli ok. 2km lekkiej górki i 150m o nachyleniu jakiś 30%. W Bc w drodze powrotnej złapała mnie burza i cały przemoczony z wmordewiatrem jakoś woniutko doczłapałem się do domku
Wreszcie coś tam zrobiłem i rower działa.. przynajmniej narazie. Daleko od domu się nie oddalam bo nie chcę znów utknąć gdzieś pod Jelenią, a po za tym coś formy po 2 miechach brak ;/
W piątek 12km biegu w 1h10min HRmax-207! - nie jest źle
W sobotę 7km biegu 39min - regeneracja, a mimo tego nogi jak z betonu
Dzisiaj wybrałem się rowerkiem na kruciutkiej trasie: Dobra - Osiecznica - Nowa Wieś - autostradą do zjazdu pod Osieczowem - Dobra. Do Osiecznicy wmordewiatr, z Nowej Wsi autostradą wietrzyk w plecy i tam na płaskim udało mi się zasprintować na ponad 60km/h i utrzymałem to z 300m. Jak na moją nikłą formę to i tak jest dobrze.
Jutro jeszcze muszę skoczyć do serwisu po jakieś nowe oponki bo Michelin z przodu ma 2,5cm rozcięcie ;) przez co dęteczka lekko przetarta spuszcza dość szybko.
No to było tak. Wyjechałem z domu przed 10. W bolesławcu wwykręcił mi się support. Poszedłem do serwisu. Wymienili, ale koleś powiedział że coś tam się zpyliło i to chyba nie była miska supportu. Więc albo jakiś piasek, albo gwint w ramie. Ale przykręcili i niby się trzymało. Pojechałem więc w trasę. Nie planowałem takiej jaka wyszła. Stawiałem sobie po kolei cele i po osiągnięciu ich stawiałem nowe. Pierwszy cel to dojechanie do Świerzawy. W Proboszczowie wymyśliłem by skręcić na Bełczynę. Jest tam fajny podjazd blisko Ostrzycy: 2km z lekkim nachyleniem, akurat dla takiego cieniasa jak ja. Następny cel to była Kapela. Pojechałem więc w stronę Chrośnicy. Nigdy nie spodziewałbym się że pomiędzy Rząsnikiem a Janówikiem jest taki zajebiaszczy podjazd. Ponad 2km prawie idealnym asfaltem z całkiem mocnym nachyleniem. Miodzio Pod Kapęlę podjechałem całkiem przyjemnie i po 30sek szybkiego odpoczynku ;P zjechałem do Jeleniej G. Tam w mieście trochę się gubiłem aż znalazłem drogę w kieruku mojego kolejnego celu: przełęczy Trzcińskiej. W zeszłym roku przełęcz ta wydawała się dla mnie nie lada wyczynem, a teraz podjechałem ją na takim luzie że aż sam się sobie dziwiłem. Stukło mi tam też 100km. Kolejny cel to Kowary. Z Gruszkowa jest świetny podjazd na jakąś tam Premię Górską i na tej premi zrobiłem sobie postój. Jednak moja mapa pokazywała że od tej górki odbija jakiś boczny asfalt na wprost przecinający 3 warstwice i że ma napewno ponad 1km. Okazało się że mapa trochę mnie okłamała i było to 1,98km z 7 miejscami gdzie było ponad 30% nachylenia - to były moje najdłuższe 2km w życiu ;p. Przed każdą 30-stką zatrzymywałem się na jakieś 20-30sek ;p Dalej do Kowar i dalej na Ściegny prawie ciągle w dół. Nie miałem koncepcji jak wracać do domu, a już odczuwałem dość mocne zmęczenie. W Ściegnach jednak zrozumiałem że Szklarska Poręba i Świeradów dla mnie odpadają, więc skręciłem ja Jelenią.
W mieście zauważyłem że lewa miska w supporcie się odkręęęęcaaaaa ku%$#^!&*a ma&%((&........
dokręciłem, dojechałem do Siedlęcina i znowu postój na dokręcanie, później w Pilichowicach, Wleniu, Przed Lwówkiem, Rakowice...... - aż odechciewa się jechać. Co 7-10km muszę dokręcać support i to jeszcze z tak niewygodnej lewej strony ;/ Czyli znaczy się to koniec mojego rowerowania. Rama rocznik 89' się zużyła ;/
Dobra - Bolesławiec - Rakowice - Otok - Kraszowice - Stare Jaroszowice - Łaziska - Bolesławiec - Dobra pagorkowato Vmax na płaskim wyciągnołem :D Bez żadnego tira czy innej pomocy - ruszając w Bolcu ze skrzyżowania jakiegoś takiego dziwnego powera dostałem że grzałem aż mi się przełożenia skończyły ;p
Dobra - Osieczów - Tomisław - Nowa Wieś -(autostrada)- Krępnica - Bolesławice - Bolesławiec - Dobra fajnie się jeździ autostradą ;P 12m jezdni tylko dla mnie, idealna nawierzchnia i wiatr w plecy. Mimo to słabo. Zimno było
Trasa zupełnie przypadkowa i nie planowana. Dobra - Bolesławiec - Łąka - Kraśnik - Krzyżowa - Gromadka - Chocianów -Chojnów - Legnica - Złotoryja - Zagrodno - Grodziec - Skorzynice - Chmielno - Brunów - Lwówek Śl - Niwnice - Gościszów - Nowogrodziec - Parzyce - Kierżno - Osieczów - Dobra Miało być więcej, ale pogoda i siły mi nie dopisały. Przez pierwsze 80km do Legnicy miałem non stop silny wmordewiatr. Najgorzej było na odcinku Chojnów - Legnica gdzie przez 15km miałem taki kryzys że prędkości momentami spadaly poniżej 22km/h. Później byłem już tak padnięty, że jak otrzymałem wiaterek w plecy w stronę Złotoryi to nie miałem siły jechać powyżej 30km/h. Za Złotoryją już lepiej. Z Zagrodna do Skorzynic okropny asfalt. Momentami za Grodźcem prędkości spadały do 20km/h mimo wiatru w plecy - szkoda kół. Od Skorzynic do Lwówka prędkość 33-38km/h. Za Lwówkiem już jechało mi się cudownie. Uwielbiam takie terenki: podjazd-zjazd-podjazd-zjazd...... W Gościszowie chwila przerwy - odwiedziłem rodzinkę i napełniłem brzuch. Dzięki temu poczułem niezwykłego kopa i mimo dziur do Nowogrodźca nie schodziłem poniżej 33km/h. I chyba dzięki temu czuję lekkie bicie w tylnim kole ;/ Od Parzyc już spokojnie: 22-27km/h - rozjadz
fajnie było, choć średnia wypadła słabo zimno było
Mykam sobie po szosie już od maja 2007r. Wczesniej przez 6 lat jeździłem po bezdrożach rowerkiem górskim, ale teraz to mi się znudziło. Wolę szybkość jazdy i dość intensywny trening. staram się jeździć conajmniej 3-4razy w tygodniu, choć traktuję to lekko. Jeżdżę przecież dla przyjemności, ale największą przyjemność sprawia mocna i szybka jazda, a to wiadomo wymaga poswięcenia i intensywnego treningu.
W roku 2008 przejechałem 11000km, mam nadzieję w tym roku uda mi się dobić do 20000km